środa, 7 września 2016

Hak&Yona

6 komentarzy:

  1. Cisza otulała starą puszczę ciasnym całunem; wydawało się, że nawet powietrze stanęło w miejscu, jakby wstrzymywało swój oddech, by nie poruszyć żadną gałązką, żadnym liściem, którego cichy szelest mógłby niczym niechciany grzmot zburzyć pewien porządek. Hak, choć sam w sobie stanowił definicję grzmotu, być może przez pewną dozę szacunku, również poruszał się w ciszy. Płynął w niej, przedzierając się przez las niczym puma, która z wystudiowanym spokojem poluje na swoją ofiarę. Lecz gdzieś daleko przed nim była osoba, która nie miała podobnych oporów. W miarę jak pokonywał kolejne metry na swoich długich, o wiele dłuższych od jego oponentki, nogach, mógł usłyszeć trzask łamanych gałązek pod nieuważnymi stopami, a czasem cichy, perlisty śmiech. Świadczący jakby o tym, że osoba, której płomienne włosy wreszcie mignęły mu pomiędzy drzewami, wróciła w końcu do siebie.
    Wyścig sam w sobie był kompletną głupotą, nie było żadnego celu w tym, by nadmiernie się zmęczyć, kiedy przed nimi było jeszcze tyle dni marszu, ale Hak nie mógł odmówić. Nie, kiedy to była pierwsza rzecz, która przywróciła Yonie śmiech po tym, jak rozstali się ze swoimi przyjaciółmi. Wszystko co wydarzyło się w Xing... Sprawy nie poszły dobrze, w rzeczy samej rozdzielenie się było najlepszym, co mogli uczynić, by zachować księżniczkę od niebezpieczeństwa. Grzmiąca Bestia wciąż przywoływał w głowie wspomnienie długiej debaty, podczas której postanowili, że nie Jae-Ha, który mógł "pofrunąć" z Yoną do Fuugi, ani żaden inny ze smoków, lecz on - Hak - podąży za Yoną w puszczę. Miało to swoje uzasadnienie. Całe południe poszukiwało grupy potworów, które "terroryzowały" każde miejsce, w którym przyszło im się znaleźć. Poza tym, choć do tego ciężko mu było się przyznać nawet przed samym sobą: Hak nie chciał opuścić Yony. Nie po tym, jak już raz ją zawiódł. Nie była to kwestia braku zaufania do smoczych wojowników, wręcz przeciwnie - mógłby bez wahania powierzyć im zarówno księżniczkę, jak i swoje życie - po prostu... nie chciał. Nie tym razem.
    Dlatego biegł, stawiał kolejne kroki, z nadzwyczajną gracją uchylał się przed gałęziami i skręcił w lewo, przeskakując niewielką rozpadlinkę. Nakładał drogi, klucząc pomiędzy sędziwymi drzewami, oddychając ciężko, lecz równo. Aż w końcu wyskoczył spomiędzy nich, łapiąc w ramiona to, co wybiegło z przeciwnego kierunku, małe, drobne ciało, tak dla niego bezcenne.
    - Czy możemy uznać, że wygrałem i skończyć tę farsę? - mruknął tuż przy jej rozgrzanym policzku.

    OdpowiedzUsuń

  2. Potrzebowała chwili wytchnienia. Momentu, w którym głowy nie zaprzątałyby myśli o smoczych wojownikach, ochraniających Yoona przyodzianego w jej bordowo-różową sukienkę z tasiemką. Gdyby tylko miała możliwość cofnięcia się w czasie, z większą dozą stanowczości zabroniłaby kompanom rozdzielenia się na dwie drużyny, które, swoją drogą, diametralnie różniły się od siebie liczbą członków. Gdzieś z tyłu głowy brzęczała jednak myśl, że prędzej czy później uległaby, przekonana – jak zawsze – argumentami jej młodszego o rok przyjaciela, przez co końcowo znalazłaby się w tym samym punkcie, w którym to obecnie tkwiła.
    Od kilku dni Yona wraz z Hakiem zawzięcie maszerowali, coraz bardziej oddalając się do Xing. Zapuścili się w las, chodząc trasami widocznie nieuczęszczanymi od lat. Księżniczka dzień w dzień zachwycała się chińskimi astrami czy owadami, których nazw nawet nie znała, nie odmawiając sobie przy tym pisków zachwytu. Oczywiście tylko w głębi ducha – nie chciała, żeby przez hakowatą głowę przeszła myśl, jakoby zachowywała się zbyt babsko.
    Sama nie mogła zrozumieć, z jakiego powodu trzepnęła Grzmiącą Bestię w ramię, ni z gruszki, ni z pietruszki rzucając wyzwanie. Pod wpływem impulsu potrafiła robić głupie rzeczy. Na przykład takie, jak proponowanie wyścigu mężczyźnie o kondycji dwukrotnie przewyższającej królewskie pojęcie. Naciskała, chociaż z góry wiedziała, że przegra. Chciała pobiec, starając się uniknąć uszkodzenia kostki po raz n-krotny, pomimo świadomości, że nie miała szans. A Hak zgodził się bezproblemowo, chwilę potem gnając przez las i wsłuchując się w szczęśliwy śmiech Yony, opuszczający jej krtań.
    Wyścig skończył się szybciej, niż zakładała, a jego wynik przestał mieć znaczenie w momencie, gdy ciepłe ramiona opatuliły jej ciało, momentalnie doprowadzając do silniejszego niż zazwyczaj bicia serca. Ciepło, które nagle rozlało się po policzkach Yony, dało jej wystarczająco do myślenia. Odsunęła się delikatnie, popatrzywszy spod burzy czerwonych włosów na twarz Haka, lokując swoje spojrzenie na jego nosie; nie odważyła się spojrzeć w oczy, świdrujące ją z góry. A już na pewno nie z różowymi plamami na szczycie kości policzkowych.
    – Remis. Uznajmy, że był remis – wyrzuciła z siebie szybko. Jej serce przystopowało nieznacznie w momencie, gdy dostała trochę przestrzeni, jednak ciągle uderzało o żebra skoczniej, niż miało w zwyczaju – Yona nie wiedziała, czy to kwestia adrenaliny związanej z wyścigiem, czy raczej z powodu dłoni, które chwilę wcześniej dotykały jej ramion.
    – Hak, pilnie potrzebuję wooodyy – wyjęczała, unosząc w końcu wzrok w kierunku czarnych oczu Grzmiącej Bestii, próbując zamaskować swoje zmieszanie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzymał Yonę w ramionach, a bolesna świadomość kruchości tego drobnego ciała wyzierała z każdego zakamarku jego umysłu. Chciał trzymać ją chociaż odrobinkę dłużej, przytulić do siebie tak mocno, że mógłby stopić ich ciała razem. Tu i teraz... To nie wystarczało. Nie było mowy, by te żałośnie krótkie urywki, skradzione momenty, do których nie miał prawa, mogły choć w niewielkim stopniu pokryć to, jak bardzo jej potrzebował. Ale ona potrzebowała go bardziej w innej roli. Miał ją ochronić. I zrobi to, nawet jeśli będzie musiał chronić Yonę przed samym sobą. Dlatego nie prostestował, kiedy dziewczyna delikatnymi ruchami oswobodziła się z jego uścisku, stając przed nim.
    – Remis. Uznajmy, że był remis. – Razem ze swoimi nastroszonymi, szkarłatnymi włosami sięgała mu ledwo do obojczyka i Hak zamrugał zaskoczony faktem, że jeszcze nie tak dawno temu był przecież od niej dobre dwie głowy wyższy. Odwrócił spojrzenie i wzruszył ramionami, dając do zrozumienia, że jest mu wszystko jedno. W końcu o nic się nie zakładali, chociaż Hak przyznał w duchu, że tego żałuje. Może dobrym pomysłem byłoby spożytkować nadmierną energię dziewczęcia na przydatne prace - przyniesienie drewna, przygotowanie potrawki. Oczywiście, od paru dni dzielili się obowiązkami po równo, przez co należy rozumieć, że trzy czwarte obowiązków wykonywała Grzmiąca Bestia, głównie przez nieporadność dziewczyny, ale kto wzgardziłby dniem odpoczynku? Nawet jeśli zamykał się on tylko w sferze marzeń.
    Nie mógł jednak pozostawać zbyt długo z własnymi myślami, gdyż Yona odezwała się po raz kolejny, tym razem jęcząc o wodę. Pot perlił się na jej jasnym czole, a pełne policzki były rumiane; prawdopodobnie jej tętno wciaż nie uspokoiło się po szaleńczym biegu, do którego ich zmusiła.
    – No i po co ci był ten wyścig... – użył tego samego tonu, co dziewczyna przed momentem i nachylił się do niej, by jednym zręcznym ruchem wyszarpnąć bukłak z paska, który nosiła na biodrach. Porządna skórzana manierka, który Yoon zakupił na ziemiach Klanu Ziemi nosił ślady użytkowania, widoczne w postaci przetarć na szwach, ale wciąż dobrze służył. Zwłaszcza, kiedy był pełny, czyli - jak przekonał się Hak po kilkukrotnym potrząsnięciu - niestety nie w tym momencie. – Pusty niemal jak twoja głowa - mruknął do księżniczki, oddająć jej bukłak i sięgnął przez ramię do swojej torby podróżnej. Metodycznymi ruchami rozsupłał sznurek i wyciągnął drugi, nieco bardziej zużyty, ale całe szczęście pękaty od chłodnego płynu w środku. Podał go Yonie, odbierając jednocześnie ten poprzedni i chowając go do worka.
    – Proszę, tylko nie bądź jak krowa po całodniowym opasie i nie wypij wszystkiego, jeśli się nie mylę, wciąż mamy kawałek do przejścia, zanim przetniemy strumień. – To mówiąc, przełożył worek przez ramię i stanął przed Yoną, wyciągając rękę po bukłak. A niech mnie, pomyślał i uświadomił sobie, że również jest bardzo spragniony po przebiegnięciu dystansu. Patrząć na Yonę, która pokonała go na swoich o wiele krótszych nogach, pomyślał, że chyba znowu jej nie docenił.



    OdpowiedzUsuń
  4. Czasami nie mogła uwierzyć w to, jak diametralnie zmieniła się na przestrzeni ostatnich miesięcy. Nie chodziło o samą przemianę fizyczną, raczej o przyzwyczajenia – chociażby to, że zamiast o ciepłą, zieloną herbatę, jęczała Hakowi o kilka łyków wody (której nigdy specjalnie nie lubiła), było szokujące. Co więcej, kiedyś jej królewska głowa nie zniosłaby myśli, by przedzierać się przez krzaczory pełne robaków, ryzykując przy tym możliwością naderwania halki. Teraz nie miało to większego znaczenia.
    Grzmiąca Bestia nie mogła powstrzymać się od skomentowania wyścigu. Nawet jeśli czarnowłosy stękał, że był on bezsensowny, Yona nie brała sobie tego do serca – wręcz przeciwnie, kompletnie to ignorowała. Miała inne priorytety, w tym wypadku dopadnięcie do manierki z wodą, która z godziny na godzinę robiła się niepokojąco lżejsza.
    Tak lekka jak jej głowa, co z zadowoleniem stwierdził Hak.
    – No wiesz co! – Szczerze, sama już nie wiedziała, czy zacząć się śmiać, czy udawać obrażoną z powodu porównania jej głowy do poharatanego bukłaku. – Twoja nie jest lepsza! – Przechyliła się w kierunku Bestii bez zastanowienia i, wcześniej zwijając dłoń w piąstkę, popukała go trzy razy w łepetynę. Czasami słowo dojrzałość było dla Yony całkiem obce. Tym razem ze swobodą musnęła jego włosy, co było dziwne po tym, jak ostatnimi czasy nawet lekkie dotknięcie swojego prywatnego obrońcy sprawiało, że czerwień jej policzków zlewała się z kolorem włosów. Po raz kolejny łapała się na tym, że nie rozumie własnych zachowań.
    – Widzisz, pukam i pukam, a nikt mi nie odpowiada – stwierdziła nagle z wesołością w głosie.
    Widząc, że riposta nie zrobiła na ciemnowłosym większego wrażenia, a wręcz doprowadziła do pojawienia się wyrazu zażenowania (co jak co, ale żart dziewczyny nie grzeszył śmiesznością) na hakowatej twarzy, uspokoiła drżenie ramion, wywołane wcześniejszą salwą śmiechu. Wzięła głęboki oddech, starając się spoważnieć.
    – Bez obaw, wypiję tylko trzy czwarte – odpowiedziała, przyłożywszy bukłak do ust. Piła dużymi haustami, cudem unikając zachłyśnięcia. – Trzymaj końcówkę. – Podała manierkę Hakowi, obserwując uważnie, jak ten pije, starając się nie upuścić ani jednej kropli. Ledwo otarł usta, obsypała go gradem pytań. I tych ważnych, i tych nieistotnych.
    – Hak, jak myślisz, za ile wyjdziemy z puszczy? Praktycznie nie mamy już wody – mówiła. – A na dodatek jestem głodna. Może coś upoluję? Jakieś specjalne życzenia?

    OdpowiedzUsuń
  5. Żart Haka, gdy oddawał Yonie bukłak, spotkał się z mieszaną reakcją dziewczyny, chociaż znał ją na tyle, by wiedzieć, że nie pozostawi tego bez odpowiedzi. I faktycznie, niecałą sekundę później, stanęła na palcach i wyciągnęła rękę tak bardzo, że wydawało się, że mógłby ją teraz przewrócić byle podmuch wiatru, dosięgnęła jednak jego głowy i mógł poczuć jej drobne palce na swoich włosach, zwinięte w piąstkę i postukujące rytmicznie.
    Komentarz dziewczyny sprawił, że Hak przechylił głowę, jakby niedowierzając, że coś tak słabego, jak ta mierna namiastka żartu wyszła spomiędzy jej myśli i zagościła na ustach. Mimo wszystko nie mógł jednak opanować kąta ust, nieznacznie unoszącego się do góry w odpowiedzi na tę sytuację. Takie momenty - kiedy śmiali się i żartowali, jakby nad karkami wcale nie dyszało im widmo wojny - były rzadkie i równie cenne, co wspomnienia z przedwcześnie zakończonego dzieciństwa.
    Ledwo widocznie potrząsając głową, Hak odebrał bukłak i wychylił go trzema łykami, kończąc tym samym ich zapasy wody, a rozpoczynają falę wątpliwości, które z kolei wypowiedziała na głos Yona, w typowym dla siebie wylewie.
    – Jeśli będziesz w stanie przymknąć się na chociaż kilka sekund, może na jakieś pytanie ci odpowiem. – Niecierpliwym gestem przejechał po włosach wilgotną dłonią, przez co przykleiły się do siebie, odsłaniając blade czoło. Przełożył worek przez ramię i przytroczył do niego bukłak. Dopiero kiedy był gotowy do drogi, wskazał Yonie kierunek i sam ruszył w dół.
    – Od jakichś dwóch dni jesteśmy w Kouce, więc zakładam, że przed nami jeszcze jeden dzień solidnego marszu, zanim wyjdziemy na równiny, puszcza jednak zacznie przerzedzać się wcześniej – mówił, omijając kamienie i wystające korzenie, jednocześnie kątem oka pilnując, czy jego towarzyszka nie ma z tym trudności. – Jeśli się wsłuchasz, możesz już teraz usłyszeć rzekę, pewnie przekroczymy ją i rozbijemy obóz, jeśli uda ci się coś upolować – zaproponował, odsuwając gałęzie i torując przejście przed sobą i księżniczką. Słońce faktycznie chyliło się ku zachodowi, bo nielicznie przebijające się spomiędzy drzew niebo nabierało różowego koloru. To skierowało jego myśli na inny tor, jakby ubiegając pytanie, które mogłaby zadać Yona: – Nie chcę ryzykować marszu w nocy, nie, kiedy podłoże jest tak nierówne, prawdopodobnie skończyłabyś z połamanymi nogami i musiałbym nieść cię conajmniej do Fuugi. Zakładając przy tym, że wcześniej sam nie załamałbym się pod twoim ciężarem – parsknął śmiechem, już podświadomie gotowy do uniknięcia ciosu, na który bez wątpienia zasłużył sobie uwagą dotyczącą gabarytów księżniczki. Nie mógł się przy tym powstrzymać, by na nią nie spojrzeć. Rzadko kiedy mógł.

    OdpowiedzUsuń
  6. Umilkła, słysząc karcący ton Bestii i czekała, przyglądając się jego smukłym palcom, które szybko przyczepiły całkowicie pusty już bukłak do worka. W jednej chwili Hak ruszył w dół, przywoławszy do siebie Yonę ruchem ręki. Pomimo masy kamieni i korzeni pod nogami, Księżniczka maszerowała dzielnie (co prawda w pewnej chwili niemal runęła jak długa, bo jej stopa z niewiadomych przyczyn znalazła się w małym zagłębieniu, jednak wybrnęła z tej sytuacji z twarzą, cudem unikając spektakularnego upadku na swój nos), a Hak mówił i mówił, zapewniając, że puszcza niedługo zacznie się przerzedzać. Po tej informacji Yona wyłączyła się dosłownie na chwilę, nieświadomie zatapiając się w marzeniach o przyszłej przechadzce po kolorowym bazarze czy o możliwości powtórnego udziału w zawodach w strzelaniu do celu. Nie było wiele trzeba, żeby wywołać uśmiech zadowolenia na różowych ustach – co jak co, już sam fakt, że zbliżała się do miejsca, gdzie tętniło życie, sprawiał, że chciało jej się śmiać.
    – [...] jeżeli uda ci się coś upolować. – Doszło do jej uszu.
    – Oczywiście, że mi się uda! Mogę zrobić to tu i teraz – stwierdziła z ekscytacją, sięgnąwszy do plecaka, z którego wystawało kilka podniszczonych strzał. – Co powiesz na pyszny rosół z kury? – Zatrzymała się nagle. Na niebie, świecącym jeszcze pół godziny temu pustkami, pojawił się ciemny, nieregularny kształt, jawnie kierujący się w dół.
    – Cel… – szepnęła do siebie, naprężyła mocno cięciwę łuku i puściła mimo uszu ostrzegawcze słowa Haka. “Nie strzelaj teraz, Yona” powiedziała Bestia w momencie, gdy palce Księżniczki z gracją oderwały się od strzały, puszczając bełt prosto w stronę nadlatującej wrony. – … pal.
    Ptaszysko w ostatniej chwili zmieniło kierunek lotu i zakraczało głośno, jak gdyby śmiejąc się z Księżniczki, że ta nawet nie potrafiła go porządnie zabić.
    Początkowe zdenerwowanie w głosie Haka zastąpił gromki śmiech. Nawet niebieskooki nie mógł oszczędzić sobie pokpienia ze zdolności łowieckich Księżniczki. I przy okazji z jej wagi.
    – Hak, ty głupku! – Zamachnęła się, chcąc trafić go pięścią w bok. – Nawet z połamanymi nogami sama bym sobie poradziła – burknęła, przyspieszywszy nagle kroku. Skoro marzenia czerwonowłosej na zjedzenie czegokolwiek chwilowo runęły, chciała znaleźć się jak najdalej od miejsca jej sromotnej porażki, rozbić obóz (a w zasadzie pozwolić na to Hakowi), oprzeć się o pierwsze lepsze drzewo i odpoczywać, wsłuchując się w dźwięki swojego pustego brzucha.
    – Chodź szybciej.

    OdpowiedzUsuń